Jeśli tylko o to Wam chodzi, to jednak rekomenduję Kanadę. Wszystko na miejscu, i żyto i ziemniaki, a przestrzenie tak duże, że smród pędzenia zostanie uznany za "global warming". Jest git. Jak przez cztery lata gliny nie mogły znaleść 16 ha uprawy marychy, w życiu nie znajdą średniej wielkości aparatury.